Zygfryd Sołtysik
1imię i nazwisko:                           Zygfryd Sołtysik

data urodzenia:                           1942

miejsce urodzenia:                       Sucha Góra koło Badziankowa



najczęstrza pozytcja na boisku:   pomocnik

ilość rozegranych meczy w reprezentacji: 53



wychowanek klubu:                     Zryf Chorzów

przebieg kariery sportowej:        
Zryf Chorzów
Górnik Zabrze
Valencien nes
Toronto Falcons
Conkordia Knurów
Eintracht Hamm
Bockum Hovel
 



          

 

 

 

Poniższy artykuł z Paweł Zarzeczny, Historia Polskiej Piłki Nożnej,

Miał czterdziestkę na karku, a wciąż - "Zyga" zwijał się jak fryga. Zygfryd Szołłysik, malutki pomocnik zabrzańskiego Górnika, który swą ruchliwością, błyskotliwymi podaniami i chytrymi strzałami podbił serca piłkarskiej Polski.
Zaczynał karierę w Zrywie Chorzów, w słynnej szkółce profesora Murgota. Stamtąd pojechał na mistrzostwa Europy juniorów do Portugalii w roku 1961, gdzie Polacy nieoczekiwanie zdobyli srebrne medale. Z grona tych "Portugalczyków" właśnie "Zyga" zrobił największa, karierę. A przyczyniła się do tego najrozsądniejsza z możliwych decyzji - przejście do Górnika Zabrze.
Górnik był na owe czasy piłkarską potęgą, dobrze opłacani piłkarze grali w Polsce, w Europie, w Ameryce, wciąż doskonaląc umiejętności i zgrywając się w jeden niezawodny mechanizm. Było wprost niepojęte jak na ślepo niemal, bez słów i gestów Szołtysik rozumiał się na boisku z Polem i Lubańskim. Wystawiał partnerom takie piłki, że najczęściej wystarczało tylko dostawić nogę. Ale i sam umiał "Zyga" zakręcić rywalami i celnie strzelić. Przez całe lata sześćdziesiąte uchodził za nalepiej konstruującego grę polskiego pomocnika. Aż do czasu zawrotnej kariery legionisty Kazimierza Deyny...

Szołtysik kojarzony był z pucharowymi i ligowymi sukcesami Górnika, ale ten niepozorny piłkarz oddał też niemałe zasługi reprezentacji. Debiutował w niej wraz z Lubańskim w słynnym 9:0 z Norwegia, w Szczecinie w roku 1963. Szesnastoletni Włodek strzelił wtedy jednego gola, dwudziestoletni Zygfryd aż dwa! Ale spółka obu graczy dopiero rozkręcała się. Jej finałem, jakże szczęśliwym dla Polaków, były dziewięć lat później igrzyska olimpijskie w Monachium. Igrzyska, z których Polacy wrócili ze złotymi medalami.
Kluczowy w drodze do finału był mecz Polski ze Związkiem Radzieckim. Najpierw nerwy, czy w ogóle się odbędzie... Terroryści palestyńscy przerwali bowiem na kilka dni igrzyska. Potem, kiedy mecz jednak postanowiono zacząć, przegrywaliśmy po pierwszej połowie 0:1.
Trener Kazimierz Górski postanowił wzmocnić atak, więc zawołał z ławki rezerwowych napastnika Zagłębia Sosnowiec Andrzeja Jarosika. Ale ten nieoczekiwanie odmówił uważając, że występ w końcówce przegranego meczu jest dla niego ujma..
- No to wychodzisz ty, Zyga! - i Górski wskazał na Szołtysika. Był to strzał w dziesiątkę. Polacy przejęli inicjatywę i niemal natychmiast wyrównali po karnym Deyny.
A gdy mecz zbliżał się już do 90 minuty - nastąpiła popisowa akcja Lubańskiego z Szołtysikiem. Pierwszy wystartował do długiego podania z głębi pola i wbiegł w pole karne, a drugi podążył za nim jak cień. I kiedy radzieccy obrońcy i bramkarz spodziewali się strzału Lubańskiego, ten leciutko, piętą wycofał piłkę metr w tył do nadbiegającego Szołtysika. Szybkie uderzenie, zegarmistrzowska precyzja i piłka wylądowała w bramce Rudakowa. To był gol na wagę olimpijskiego finału!

Szołtysik grał w piłkę do czterdziestki, do końca kariery czarując techniką. Później osiadł w Niemczech, gdzie jego syn Dariusz próbował sil w Bundeslidze (w Bayerze Uerdingen). Dziś "Zyga" pracuje w firmie ogrodniczej pod Dortmundem, ale często przyjeżdża do Polski na spotkania z dawnymi kolegami z boiska.
Na jednym z ostatnich spotkań malutki Szołtysik opowiedział anegdotę, jak to w latach wielkich sukcsów Górnika mieszkał w warszawskim Grandzie i pewnego wieczoru, po spacerze, chciał wrócić do hotelu. Nagle drogę zastąpił mu potężnie zbudowany odźwierny:
- A ty do kogo, synek?
- Ja? Ja jestem Szołtysik z Górnika i mieszkam w tym właśnie hotelu...
- Synek! Tyś jest za mały na Szołtysika!
- No i "Małego" nie wpuścił...

 

Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.