Z narożnika emeryta

czwartek, 8 listopada 2007 r.

Trzej przyjaciele z boiska...

Polska gola!, Polska gola!, taka jest kibiców wola!/. Nie warszawska,
ta ludzka, zwyczajna. Mają strzelać, bo tak chcemy, gdy na stadionach i
przed telewizorami zasiądziemy.

„Więcej o jedną bramkę od przeciwnika” - jak mawiał ś.p. Pan Kazimierz
Górski.

Jakie to proste!. Oby tylko pozwolili.

Kiedyś to bywało, ach Boże, nie wiem czy wspominać mogę - to wszystko
przecie w PRL-u się działo. Jakieś „Menczestery” i „Romy” na polskich
boiskach grywały. Owszem i ZSRR, a też potęga nie tylko w piłce –
wojskowo, „preżdżie wsiewo” - raz się potknął, dzięki Cieślikowi ( słowa
dziękczynne Panu Gerardowi składamy - za przeżycia, a zdrowia życzymy na
całe stulecia... i jeszcze troszeczkę...jeszcze raz...).

My, owszem pamiętamy. Rosjanie nie chcą. Od tego meczu podobno
przegrywać zaczęli, nie tylko w piłkę nożną.

Aż do rozpadu doszli. I kto tu winien?!

Z „Menczesterem”, gdy Górnik walczył w błocie, to nawet „białe anioły”
zagrały.

Po stronie polskiej oczywiście, jak inaczej być mogło. A jakież nazwiska
wtedy grały. Wymieniać można tylko stojąc, by oddać honory. Młodzi niech
zajrzą do encyklopedii, historia też ważna - nie tylko komputery.

Starsi pamiętają.

Boże!, co się wtedy działo!, gdy pieniądz leciał do góry; Roma czy Górnik?.

Orzeł czy reszka?.

A mówią, że korupcja to wymysł naszych czasów. A wtedy na boisku co
robiły pieniądze?. Sam wyrzuciłem za okno groszy kilka na szczęście.
Teraz też rzucam przed każdym meczem.

Ot tak, dla tradycji, broń Boże bym trafił w sędziego - bo weźmie. A ja
chciałbym mecz obejrzeć do końca, a podobno – tak słyszałem - trudno się
wraca z Wrocławia?.

Pociągi nie chodzą w kierunku Warszawy?. Remont torów, czy jakieś inne
przypadki?.

Pojąć nie mogę!.

Łza w oku się kręci, gdy Polacy, we wrześniu – miesiąc ważny dla wielu
pokoleń - złoto w piłkę nożną zdobywali.

I to w Monachium.

Same symbole!.

Ach Ci Polacy! Oni zawsze coś wykręcą, jak się na nich nie liczy i szans
im nie daje.

To oni wtedy zagrają!. A co? My Naród przecie taki; jak wygrywamy, to
przegramy – jak przegrywamy, to wygramy.

Jak pięknie wtedy „pudło” wyglądało.

Biało - Czerwoni na górze. A jak, ponad wszystkimi. Polska się radowała.

Gratulacje, uściski, medale. Rosło się w siłę!.

Ale wszelkie oczekiwania nas przerosły, choć Naród nie taki mały, gdy
Mistrzostwa Świata w piłkę nożną zagrały.

I znów Niemcy.

No tak, ale jak się jest sąsiadami, to trzeba się odwiedzać.

O zdrowie zapytać, może jaką przysługę wykonać?

My niektóre pamiętamy.

Ale wcześniej był Chorzów i Anglicy.

Jak ich pokonać?!.

To proste, gdy na ławce Górski siedział. „Mecz można zremisować,
przegrać lub wygrać” - złote słowa. Innej możliwości nie było.

Jedynie Włodka skopali. Ze złości, że ich ograł. Nacierpiał się bólu, do
dziś to wspomina. Aż mnie bolało.

Najgorzej na „Wemblej” było. Tam nie wiem kto zagrał. Z emocji i wrażeń.

Pamiętam, choć ledwo, że Domarski strzelił – tak mówił Ciszewski.

Dalej Polacy już sami grali - trener poszedł do szatni, ja do łazienki,
by łzy radości wytrzeć ręcznikiem.

No bo jak inaczej?.

Żyć w takich czasach!!!

A później jak Polacy zaczęli - może i dobrze, że razu pewnego deszcz
popadał. Bo już się martwiłem.

Kto wyszedł do walki, to w pierwszych minutach – jest!, jest!, jest!.

Oj, i Marcinkiewicz by za nimi nie nadążył!.

No tak grać zaczęli, że inne drużyny na boisko wychodzić nie chciały, bo
zaraz Polacy strzelali.

Jak Kałasznikow.

Gdyby w tych czasach grali, toż i długi Gierka by sami spłacili.

A może faktycznie jaką umowę wtedy z Pierwszym zawarli?. Może i takie
były plany?.

Nam zawsze pogoda szyki popsuje.

Gdy ich witał, smutny był trochę - za darmo zagrali. On człowiek
Zachodu, to wcześniej już wiedział jak robić interes na piłce.

My, teraz dopiero, choć tylko niektórzy!.


I jak tu żyć spokojnie?

Civis WM

 

Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.